Czy potrzebuję strony www?

Wstęp – kilka słów o tym, jak to strony www są ważne dla naszej działalności

Pytanie, które zdecydowanie jest zadawane zbyt rzadko oraz odpowiedź na nie, która pojawia się zazwyczaj zbyt późno. Odpowiedź jest o wiele częściej inna, niż można by się tego spodziewać.

Chciałbym zaznaczyć, iż jest to bardziej wpis skierowany do przedsiębiorców, aniżeli potencjalnych bloggerów, czy osób, które nie są nastawione na pobieranie zysku ze strony.

Mamy XXI wiek, technologia rozwija się w szalonym tempie i sporo przedsiębiorców, często nawet tych najmniejszych posiada swoje logo, wizytówkę, opcjonalnie również stronę www i profil facebooka. Słowo „opcjonalnie” w tym przypadku zaczyna mieć coraz mniejsze znaczenie, ponieważ na każdym kroku próbuje się wmówić właścicielom firm, że POTRZEBUJĄ strony internetowej niezależnie od profilu samej działalności. Najczęściej są to marketingowcy, czy miłe Panie z telefonu, które bardzo zachęcają do zakupu usług danej agencji, bo „od nich to na pewno jest zawsze lepiej, niż u innych” i jak firma, to powinna widnieć w internecie, bo przecież jak inaczej mają zdobywać potencjalnych klientów.

Kupuj strony u nas

Artykułem zapewne rozdrażnię sporą część marketingowców, freelancerów, webdeveloperów i pewnie samemu również odejmę sobie mały procent potencjalnych klientów, ale wychodzę z założenia, że powinno się pracować zgodnie z własnym sumieniem.

Otóż odpowiedź na pytanie „czy potrzebuję strony www” jest negatywna częściej, niż mogłoby się wydawać.

Zapytacie – „ale jak to?!, przecież w tych czasach mieć przedsiębiorstwo i nie mieć strony to jak przybijanie gwoździa do trumny swojej działalności”, otóż nie zawsze – przykładowo prowadząc działalności lokalne, skupiające się na klienteli z konkretnego obszaru, w którym jest wystarczający popyt, mając zadowalający dochód i prowadząc firmę jak Bóg, Fiskus i ZUS przykazali – strony NIE POTRZEBUJEMY.

Już tłumaczę dlaczego – budowanie strony pod potencjalnych klientów nie jest jednorazowym kosztem. Oprócz kosztu stworzenia samej strony, rocznych opłat serwera i domeny dochodzą jeszcze koszty konserwacji/aktualizacji/optymalizacji dochodzą jeszcze koszty SEO. Bo co z tego, że mamy stronę, jeśli potencjalny klient jej nie zobaczy?

Są to następne, generowane aktywnie koszty, które nie zawsze się zwrócą. Możemy inwestować w reklamy adwords, kampanie facebookowe, czy ostro ładować w słowa kluczowe, ale nie jest powiedziane, że kiedykolwiek będziemy mieli z tego realny dochód.

Byłem świadkiem wielu tego typu inwestycji, bardzo często niezwracających się, gdzie klienci byli naprawdę niezadowoleni z końcowych efektów i w ogóle żałują, że „wtopili pieniądze”. Oczywiście część z nich to były nieumiejętnie przeprowadzone pozycjonowanie stron bez analiz, statystyk i umowy zawarte na słowo honoru(w tym ostatnim przypadku winę nie zawsze ponosi usługodawca – klient nie powinien „przyklepywać umowy” telefonicznie, tylko na podstawie fizycznej umowy) ale pojawiały się też kampanie, które od samego początku były skazane na niepowodzenie ze względu na mały popyt w konkretnym rejonie, czy po prostu przerost ambicji danej agencji/marketingowca. Zawsze znajdzie się ktoś, kto obieca gwiazdkę z nieba za odpowiednie pieniądze – nie oznacza to jednak, że będzie w stanie dotrzymać słowa (ale o tym oczywiście się nie mówi, bo to nieprofesjonalne).

Problemem (a właściwie cechą) pozycjonowania stron jest to, że efekty jest często widać dopiero po kilku tygodniach lub nawet miesiącach, ale jest to temat na oddzielny wpis.

* Więcej na temat kosztów możecie poczytać na blogu Jaworowi.cz, blogu Oli Gościniak oraz wpzen.

Mówimy tutaj oczywiście o konkretnym przypadku – jest to sytuacja, do której można się analogicznie odnieść.


Więc kiedy potrzebujemy strony?

Nie licząc przypadków, w których opieramy swój biznes na prowadzeniu działalności online lub kiedy wiemy dokładnie w 100% z czym wiąże się stworzenie strony pozwoliłem sobie podzielić całość na dwa główne przypadki.

Wizytówka - Janusze interesu
Wizytówka prestiżowego interesu

1. Kiedy chcemy podnieść prestiż naszej działalności.

Może to być zwykła potrzeba stworzenia strony-wizytówki, na której przykładowo znajdą się szczegółowe informacje o wykonywanej działalności, zawierającej kilka słów o samej firmie (od jakiego czasu widnieje na rynku, jakim doświadczeniem dysponuje personel itp.), opinie/referencje (jeśli są) oraz kilka zdjęć realizacji (jeśli profil usług na to pozwala).

Opcja jest o tyle niezła, że pozwala nam na stworzenie witryny we „własnym guście”. Nie musimy tutaj w żaden sposób zachęcać na siłę klientów do skorzystania z naszych usług – przeglądając naszą stronę mają jasny wgląd na to, czym się zajmujemy i w przypadku zainteresowania kierują się prosto na zakładkę kontakt lub używają numeru telefonu, który jest na widoku (jest to bardziej ułatwienie dla potencjalnego klienta – wiele osób lubi, kiedy nie muszą daleko doszukiwać się najszybszej formy kontaktu, którą obecnie chcąc nie chcąc jest właśnie kontakt telefoniczny).

Powinniśmy zadbać o to, aby strona była przejrzysta i estetyczna – pamiętajmy, że jest to nasza wizytówka. Strona walnięta w 2 godziny przez syna sąsiadki za 50zł może nie być najlepszym pomysłem. Jeśli ma to być bohomaz stworzony z darmowej skórki html sprzed dekady, to lepiej, żeby strona w ogóle nie istniała – uwierzcie – brzydkie lub mało estetyczne strony i nieprzejrzyste dają efekt odwrotny od zamierzonego.

Zdecydowałeś/aś się na stronę? Przejrzyj witryny konkurencji, nawet zagranicą, jeśli zajdzie taka potrzeba (nie ma twardego wymogu znajomości języka – wystarczy translator). Spisz, co ci się podoba, co nie, jaką kolorystykę preferujesz, czy wolisz podejście minimalistyczne, czy może jednak kilka dodatkowych bajerów itd. To wszystko ma znaczenie – zarówno dla grafików, jak i koderów. Za „nie wiem” lub „skąd ja to mam wiedzieć, to wasza robota” zawsze zapłacisz więcej, czekać też będziesz dłużej.

Oczywiście strona-wizytówka nie jest jedyną opcją – są dalej portfolia, blogi, landing page’e i nie tylko.

2. Kiedy nastawiamy się na potencjalnych klientów.

W tym przypadku niestety jest nieco gorzej. Bez odpowiednich funduszy efekty też mogą być dalekie od zamierzonych.

wkurzony pan

Zacząć należy od tego, że wyglądem i treścią musi się ona wydawać na tyle interesująca, żeby potencjalny klient koniec końców faktycznie zainteresował się tym, co mamy do zaoferowania. W praktyce oznacza to często wiele kompromisów nie tylko od strony wizualnej, ale również od strony struktury – czyli chwytliwe hasła reklamowe, odpowiednio skonstruowane treści, często dodatkowe efekty wizualne w różnych formach. Witryny o złożonych konstrukcjach są oczywiście droższe i już nawet nie chodzi o ilość treści, czy materiałów, ale czas wykorzystany na ich stworzenie. Takie duże strony, czy sklepy często tworzy się miesiącami i nie jest to wcale taki prosty proces.

Dalej – widoczność w wyszukiwarkach. Jeśli nasz profil działalności znajduje się w „typowej” niszy(przykładowo budownictwo, mechanika, IT, sprzedaż odzieży itp. ), to bez dodatkowego wsparcia odpowiednim pozycjonowaniem lub reklamą w sieci nie mamy co liczyć na „widoczność”. Przykładowo reklama Google Adsense (są to pozycje „wyróżnione” w wyszukiwarce dla danych haseł/regionów) to koszt od kilkudziesięciu do kilkuset złotych miesięcznie i więcej, natomiast profesjonalne pozycjonowanie to koszt od kilkuset złotych i nierzadko dochodzi do kwot z trzema zerami na końcu. W skali roku są to ogromne kwoty i efekty niestety nie zawsze są widoczne od razu.

W wielu przypadkach należy doliczyć również reklamę w social media, szeptankę, reklamy lokalne i inne, co generuje następne koszty.

Dochodzi tutaj jeszcze wiele innych rzeczy, takich jak dopasowane logo (często zdarza się, że trzeba tworzyć nowe na potrzeby witryny), wielokrotna zmiana konceptu, zaprogramowanie dodatkowych modułów backendowych, dodatkowe analizy itd.

Jak widać stworzenie strony „pod klienta” może być całkiem kosztowne i bardzo rzadko są to kwoty zamykające się w małych przedziałach cenowych, dlatego przeglądając oferty w sieci stron „za grosze” (allegro, olx, czy gdziekolwiek indziej) zastanówcie się dwa razy, zanim podejmiecie współpracę z konkretną firmą/agencją. Wiele razy spotykałem się z klientami, którzy chcąc zaoszczędzić 100, czy 300zł kończyli ze stronami, które były dalekie od ich wizji. Ba! W przypadku niektórych projektów można by się pokusić o stwierdzenie, że twórcy zatrzymali się ze znajomością technologii webowych gdzieś na początku 2000 roku – i nierzadko są to przypadki, w których budżet przekracza próg tysiąca złotych.

3. Zdecydowałem/am się na stronę, na co mam zwracać uwagę ?

Obecnie rynek jest tak przeładowany usługami tworzenia stron, że nie powinniście mieć problemu ze znalezieniem kogoś, kto się tym zajmie. Problemem może być natomiast JAK się tym zajmie.

Na co należy zwracać uwagę:

znaczek potwierdzający Jak długo dana firma/agencja znajduje się na rynku.

znaczek potwierdzający Czy dana firma posiada realny adres. Freelancerzy nie zawsze mają zarejestrowaną, ale na umowie muszą podać dane.

znaczek potwierdzający Przysposobienie i dostępność osób, które będą dla nas tworzyć stronę. Oczywiście chcąc sprzedać nam daną usługę, nasłuchamy się wiele słodkości ale jeśli ktoś próbuje przedobrzyć i na siłę sprzedać nam stronę, to może być zły znak. Zadawajmy pytania, jeśli wydajemy na coś spore pieniądze, to nie ma „głupich” pytań.

znaczek potwierdzający Portfolio. Starajmy się przejrzeć więcej niż 2-3 pozycje.

znaczek potwierdzający Ograniczenie oferty. Jeśli widzimy „twarde” cenniki z wycenioną ilością zakładek, maksymalną ilością zdjęć (mowa o treści, nie tyczy się to stockowych zdjęć wliczonych w koszty) itp. to może być problem. Profesjonalne usługi są elastyczne i twórcy dostosowują się do klienta wraz z ceną po otrzymaniu wytycznych.

znaczek potwierdzający Zwracajmy uwagę na to, czy dana oferta posiada dopiski typu „Stronę instalujemy na naszych serwerach” – jest to kwestia opcjonalna i nigdy nie powinna być wymuszana na kliencie. Jeśli chcemy mieć stronę instalowaną na serwerze zarejestrowanym na nas (podobnie z domeną), to nikt nie powinien robić nam problemów.

znaczek potwierdzający Opinie. Prawda jest taka, że nie zawsze je znajdziemy i referencje na stronie mogą nie zawsze mieć wiele wspólnego z prawdą ale jeśli mamy możliwość sprawdzenia realnych opinii danej firmy, np. na jakimś niezależnym serwisie, to warto je sprawdzić. Oczywiście opinie nie są gwarancją udanej współpracy, ale wtedy już musimy spojrzeć na umowę i ewentualnie na ofertę konkurencji, jeśli mamy wątpliwości mimo wszystko.

znaczek potwierdzający Nie oszczędzaj na siłę. Jeśli nie posiadasz teraz odpowiedniego budżetu na projekt, to poczekaj – projekty tworzone po kosztach często są niższej jakości. Żaden profesjonalista nie będzie tworzył modułów/rozwiązań, które nie mieszczą się w budżecie. W najlepszym razie zaoferuje tańszą alternatywę lub będzie to półprodukt.

znaczek potwierdzający Uważaj na telefoniczne oferty. Niektóre z nich mogą się wydawać naprawdę atrakcyjne, ale lepiej wcześniej poprosić o adres do oficjalnej strony i porównać z innymi ofertami, potem sprawdzić opinie w sieci.

znaczek potwierdzający Dokładnie sprawdzaj podpisywaną umowę; niedokładne, jednostronicowe umowy mogą być bardziej problematyczne od tych długich. Liczy się każdy szczegół, nie powinno być punktów dających zbyt dużego pola do wolnej interpretacji.

4. Co jeśli się nie zdecydowałem/am ?

Naprawdę nic się nie stało. Witrynę można stworzyć kiedykolwiek i zawsze znajdzie się masa chętnych, żeby takową stworzyć. Najważniejsze jest jednak, aby określić na to realny budżet.

6 odpowiedzi na “Czy potrzebuję strony www?”

  1. Kolego, piszesz o podejściu do tematu stron WWW a sam masz menu w nagłówku, które w akcji po najechaniu kursorem przekreśla pozycję :). To nie wypada uczyć kogoś jak ma coś postrzegać a samemu walić takie proste błędy. Zmień sobie wartość bottom: z 14px na 5px w klasie .sf-menu > li > a:after, pliku main-style.css (/wp-content/themes/theme52801-1/main-style.css).

    • Dokładnie, ta skórka ma to w zamyśle – to po pierwsze. Po drugie, owy motyw to rozwiązanie „bardzo tymczasowe”, posiada sporo nieużywanych już funkcji, bootstrap jeszcze v2 i kupę innych rzeczy, których można byłoby się uczepić i napisać całą listę. Przekreślone menu to tylko bajer – i mnie wówczas względnie się podobało, dlatego nie usuwałem.

      Byłem w trakcie modyfikowania swojej skórki na potrzeby tylko tej strony ale niestety ze względu na brak czasu na ukończenie jej byłem zmuszony wykorzystać coś „szybkiego”, co było najbliższe mojej wizji(dopisanie i zmodyfikowanie kilkudziesięciu klas css jest o wiele szybsze, niż budowanie skórki od zera). Faktycznie z punktu widzenia developera jest to karygodny błąd i tutaj jestem jak najbardziej winny ale rozwiązanie jest tymczasowe; sam artykuł wydaje się być raczej merytoryczny, zapraszam do przeczytania drugiego i w niedługim czasie również do następnego już bardziej skierowanego bezpośrednio na WordPressa – i w zasadzie jeśli po tym uznasz, że „słaby” ze mnie „kolega”, to masz do tego jak najbardziej prawo 🙂

  2. Kolego, piszesz o podejściu do tematu stron WWW a sam masz menu w nagłówku, które w akcji po najechaniu kursorem przekreśla pozycję :). To nie wypada uczyć kogoś jak ma coś postrzegać a samemu walić takie proste błędy. Zmień sobie wartość bottom: z 14px na 5px w klasie .sf-menu > li > a:after, pliku main-style.css (/wp-content/themes/theme52801-1/main-style.css).

    • Dokładnie, ta skórka ma to w zamyśle – to po pierwsze. Po drugie, owy motyw to rozwiązanie „bardzo tymczasowe”, posiada sporo nieużywanych już funkcji, bootstrap jeszcze v2 i kupę innych rzeczy, których można byłoby się uczepić i napisać całą listę. Przekreślone menu to tylko bajer – i mnie wówczas względnie się podobało, dlatego nie usuwałem.

      Byłem w trakcie modyfikowania swojej skórki na potrzeby tylko tej strony ale niestety ze względu na brak czasu na ukończenie jej byłem zmuszony wykorzystać coś „szybkiego”, co było najbliższe mojej wizji(dopisanie i zmodyfikowanie kilkudziesięciu klas css jest o wiele szybsze, niż budowanie skórki od zera). Faktycznie z punktu widzenia developera jest to karygodny błąd i tutaj jestem jak najbardziej winny ale rozwiązanie jest tymczasowe; sam artykuł wydaje się być raczej merytoryczny, zapraszam do przeczytania drugiego i w niedługim czasie również do następnego już bardziej skierowanego bezpośrednio na WordPressa – i w zasadzie jeśli po tym uznasz, że „słaby” ze mnie „kolega”, to masz do tego jak najbardziej prawo 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Jasny / Ciemny